czwartek, 17 września 2020

Pod osłoną nocy (Prolog)

Skąpany w świetle księżyca ogród wyglądał olśniewająco. Kwiaty kołysały się, poruszane przez delikatny wiatr — było ich całe mnóstwo i wydawały się pochodzić z różnych zakątków świata, zupełnie jakby właściciel nie mógł zdecydować się na jeden styl i chciał mieć u siebie elementy wszystkich tych, które wpadły mu w oko. Najliczniejszą grupę stanowiły róże o najrozmaitszych kolorach, a wśród nich uwagę przykuwała jedna ogromna, znacznie okazalsza niż pozostałe, zupełnie jakby była ich królową. Prowadziła do niej tylko jedna wąska ścieżka, którą podążała niewysoka dziewczynka ubrana na czarno. Jej jasna karnacja zdawała się lśnić w świetle księżyca, co pogłębiało kontrast z czarnymi jak heban włosami. Na górną część twarzy padał cień kapelusza, który przydawał jej nieco niepokojącego wyglądu, podobnie jak zdawkowy, niejednoznaczny uśmieszek. Estrella — bo tak miała na imię — nie wydawała się szczególnie przejęta faktem, iż była nieproszonym gościem i gdyby zauważył ją któryś z mieszkańców posiadłości, znalazłaby się w co najmniej kłopotliwej sytuacji.

Szła szybkim krokiem, trzymając obiema rękami rozkloszowaną spódnicę, i jak zahipnotyzowana wpatrywała się w kwiat, który z każdą sekundą wydawał jej się większy i bardziej niezwykły. Wpatrywała się w niego jak urzeczona, zupełnie nie patrząc na drogę. Wystarczyła chwila nieuwagi, by stopa obuta w sznurowany trzewik poślizgnęła się na niewielkim kamieniu. Dziewczynka szybko się jednak podniosła i pobiegła dalej, próbując nie zwracać uwagi na stłuczone podczas upadku kolana, choć zdarta skóra paliła ją niemiłosiernie.

Z każdym kolejnym krokiem miała wrażenie, że zbliżała się do tajemnicy. Kwiat powoli rozchylał bordowe jak wino płatki, ukazując swoje wnętrze, zupełnie tak, jakby ją zapraszał. Jego intensywny, słodki zapach przywodził na myśl syreni śpiew, któremu nie sposób było się oprzeć. Niemal natychmiast wywołał u niej zawroty głowy, mimo to przysunęła się jeszcze bliżej. Wyciągnęła rękę, by dotknąć tego cudu, ale wtedy poczuła żelazny uścisk na ramieniu i ktoś brutalnie pociągnął ją do tyłu.

– Estrella! – syknął cicho mężczyzna, poprawiając cylinder, który miał na głowie. Sądząc po przyspieszonym oddechu, zapewne również biegł, mimo że jego strój — elegancki czarny frak — nieszczególnie się do tego nadawał. – Co ty, do diabła, wyprawiasz? Czy ty w ogóle wiesz, po co tutaj przyszliśmy?

– Tanatos! Jak miło, że też tutaj przyszedłeś! – odpowiedziała beztrosko, wciąż wpatrując się w kwiat. – Wspaniały ogród, prawda?

Mężczyzna nazwany Tanatosem wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować. Wziął tak głęboki wdech, jak tylko potrafił, po czym powoli wypuścił powietrze przez usta.

– Jeszcze jeden taki numer, a inaczej porozmawiamy – zaczął, siląc się na spokojny, acz stanowczy ton. – Poza tym już tysiąc razy ci mówiłem, że nie powinnaś nazywać mnie po imieniu, w żadnym razie nie zamierzam się z tobą spoufalać.

– Tak jest, Tanatosie! Znaczy... ojej.

Bóg wywrócił oczami.

– Chodź, idziemy – rzucił, nie puszczając jej ramienia. – Chyba muszę cię trzymać, żebyś się znowu gdzieś nie posiała.

– Uważaj, bo zakiełkuję.

– A ty nie bądź taka do przodu, bo cię sznurówki wyprzedzą.

To mówiąc, wykrzywił wargi w pogardliwym grymasie, a Estrella jak na zawołanie obróciła się i spojrzała na niego.

– Młoda, patrz, jak idziesz – sarknął, gdy omal nie weszła w jeden z licznych różanych krzewów rosnących po obu stronach ścieżki.

– Mama mówi, że od strojenia takich krzywych min robią się zmarszczki – oznajmiła rezolutnie. – Wiesz o tym? Na starość będziesz brzydki.

Bóg parsknął jak rozjuszony kot, ale nie wyrzekł ani słowa. Szli w milczeniu, dopóki nie znaleźli się przy jednej ze ścian rezydencji.

– To dom właścicieli tego ogrodu? W środku musi być pięknie, skoro ten ogród jest taki niesamowity...

– Ciszej, zapominasz się – ofuknął dziewczynkę Tanatos. – Wszystko poszłoby gładko, gdyby nie twoje cyrki. Nie powinienem cię w ogóle tutaj przyprowadzać.

– A właściwie to dlaczego tak stoimy przy ścianie? I puść mnie wreszcie, to boli.

Uwaga Estrelli była zaskakująco celna, jednak nie chciał się do tego przyznać sam przed sobą.

– Wchodzimy do środka – odpowiedział takim tonem, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. – I puszczę cię dopiero w środku.

Jak obiecał, tak zrobił. Gdy tylko przeniknęli przez ścianę, Estrella natychmiast odskoczyła na bok, jakby chciała znaleźć się jak najdalej od swojego towarzysza. W rezultacie omal nie wpadła w szafkę pełną kieliszków i innego szkła. W ostatniej chwili chwyciła się oparcia fotela, ale straciła równowagę i wylądowała na podłodze.

Oślepił ją blask księżyca odbijający się od przeszklonych gablot, ustawionych jedna obok drugiej na całą szerokość każdej ściany. Na środku pokoju kanapa i dwa fotele tworzyły pewnego rodzaju krąg, w którego środku stał mały stolik do kawy. Dziewczynka odetchnęła z ulgą, że nie wylądowała właśnie tam, i powoli się podniosła.

Tanatos ukrył bladą twarz w dłoniach.

– Płacą ci za zgrywanie kretynki? – syknął, piorunując ją spojrzeniem. Dostrzegła to doskonale, mimo że wokół nich panowała zupełna ciemność. – Nie przyszliśmy tu po to, żebyś zdemolowała tym ludziom salon.

– Przepraszam – wymruczała, masując obolałe ramię. – Ale dlaczego weszliśmy przez ścianę? Nie mogliśmy wejść drzwiami? Jak cywilizowani ludzie?

Tanatosowi ledwo udało się zachować kamienną twarz.

– Dzisiaj nie mamy ochoty na bycie kulturalnymi. Widzisz tamte schody? Idziemy.

Estrella bez słowa ruszyła we wskazanym kierunku, ostentacyjnie trąc ramię, za które trzymał ją Tanatos, jednak ten nie wyglądał, jakby było mu choć w najmniejszym stopniu przykro.

Drewniane schody nie zaskrzypiały ani razu, kiedy się po nich wspinali. Dziewczynka nie mogła oprzeć się wrażeniu, że wszystko w tym domu ją obserwowało, zaczynając od postaci na obrazach, przez marmurowe posągi przedstawiające głównie mityczne postacie z różnych antycznych wierzeń, kończąc na zbrojach rycerskich.

– Co za nuworysze – mruknęła, poprawiając rajstopy i skrzywiła się z bólu. Najwidoczniej nasiąknięty krwią materiał przykleił się do skóry. – Babcia dostałaby zawału, gdyby tutaj przyszła.

Tanatos zatrzymał się i przez krótką chwilę patrzył tępo przed siebie.

Pardon? Skąd ty znasz takie słowa jak nuworysz?

– Pewnie sam mi powiedziałeś. Na prąd chyba też ich nie stać.

Wskazała na świeczniki wiszące na ścianach.

– Przypatrz się lepiej, te lampki są na prąd, tylko wyglądają jak prawdziwe kandelabry. Co za brak gustu. Kiedy ludzie mają za dużo pieniędzy, to im różne dziwne pomysły przychodzą do głowy…

– Jak na przykład kupowanie takich obrazów? Bo i po co komu takie?

– Wiesz, sam fakt posiadania takiego malowidła nawet dobrze świadczy o właścicielach. Ale jednego, dwóch, góra trzech, a nie całej galerii. O wiele gorsze są te zbroje, w ogóle nie pasują do wystroju i gryzą się z rzeźbami... stój, to tutaj. Teraz za mną.

– A nie mogliśmy wlecieć od razu na to piętro? Masz przecież skrzydła!

– Owszem, mam, a ty masz? – Zrobił krótką pauzę, jakby czekając na odpowiedź. – No właśnie.

– Jeszcze przed chwilą twierdziłeś, że nie mamy nastroju na bycie kulturalnymi i dlatego weszliśmy przez ścianę, a nie drzwiami – przypomniała Estrella. – Równie dobrze mogliśmy wlecieć od razu tutaj.

Wąskie usta Tanatosa wygięły się w chytrym uśmiechu, jednak nie padło z nich ani jedno słowo.

Znaleźli się w jasnym i przestronnym pokoju, który prezentował się o niebo lepiej niż pozostała część rezydencji. Estrella od razu zwróciła uwagę na ogromny regał z książkami zajmujący całą naprzeciwległą ścianę. Równie wielkie wydawało jej się stojące w rogu biurko, na którym leżało mnóstwo rozrzuconych kartek, z daleka wyglądających na zapisane. W porównaniu z nimi inne meble praktycznie nie rzucały się w oczy.

Właścicielka pokoju była najpiękniejszą dziewczyną, jaką Estrella do tej pory widziała. Miała wysokie czoło, prosty nos i wydatne kości policzkowe, a duże oczy otoczone długimi rzęsami dodawały jej pewnego uroku. Pełne usta były wygięte w delikatnym, ledwo widocznym uśmiechu. Długie rude włosy, które starannie rozczesywała, opadały swobodnie na odkryte ramiona i idealnie komponowały się z bielą koszuli nocnej. Jej postać zdawała się promieniować niesamowitym spokojem.

Nie wyglądała na więcej niż dwadzieścia lat.

– Kim ona jest? Znamy ją skądś? – zapytała szeptem Estrella.

– Nie.

– Czy ona nas widzi? Albo słyszy?

– Nie i nie, ale jak będziesz tak gadać przez cały czas, to się zdenerwuję. A nie chcesz, żebym się zdenerwował.

– Wiem, że i tak mnie lubisz, Tanatosie.

Bóg nie odpowiedział, za to rudowłosa dziewczyna zaczęła nucić pod nosem jakąś melodię. Odłożyła szczotkę i przyjrzała się uważnie swojemu odbiciu w lustrze, jak gdyby chciała zarejestrować wzrokiem każdy najmniejszy szczegół w swoim wyglądzie. Z jej twarzy nie schodził uśmiech.

Una voce poco fa – mruknął pod nosem Tanatos – qui nel cor mi risuonò1. Ciekawy repertuar jak na tę okoliczność.

Usiadł na fotelu i pochylił się do przodu. Jego wzrok utkwiony był w podłodze.

– Na co czekamy?

– Aż pójdzie spać. To już niedługo.

– I co z tego, że pójdzie spać? – Dziewczynka zmarszczyła brwi. – Po to tu przyszliśmy, żeby zobaczyć, jak zasypia? Chcesz jej kołysankę zaśpiewać czy co?

– Nie wiem, czy pamiętasz, ale jestem bogiem śmierci, to znaczy: to ja zabieram dusze zmarłych do Hadesu. Ona umrze we śnie. I właśnie dlatego tutaj jestem.

– Jak to: umrze? Co to znaczy: umrze?

– To znaczy, że jej dusza opuści ciało i uda się do krainy cieni. Tam są wszyscy, którzy umarli przed nią.

– A mama mówiła mi co innego – odparła oburzona Estrella. – Ostatnio powiedziała, że jakaś pani umarła, a jak zapytałam, co to znaczy, to mi odpowiedziała, że zamknęła oczy i przestała oddychać.

Bóg parsknął z irytacją, ale nie podniósł wzroku.

– Co ona może wiedzieć o umieraniu. Tak samo jak twój cholerny ojciec — też nic nie wie, chociaż nazywa siebie władcą umarłych. Ta dziewczyna, mówiąc krótko, nigdy więcej się nie obudzi.

– I co się stanie dalej? Co na to jej rodzina?

– Co się stanie dalej? Pewnie jej rodzice przyjdą tutaj rano, zdziwieni, że ich córka nie przyszła na śniadanie, znajdą ją martwą, zacznie się płacz i lament, dlaczego ona nie żyje, dlaczego oni niczego nie zauważyli... A później zakopią ją na cmentarzu.

– To dlaczego im ją zabierasz, skoro wiesz, że będzie im przykro?

– Jesteś naiwna. Strasznie naiwna. Śmierć prędzej czy później dosięgnie każdego, bez względu na wszystko.

– Ale ona nie jest wcale stara. Na przykład moja prababcia miała dziewięćdziesiąt lat, jak umarła. To dużo.

– Kto ci nagadał takich bzdur, że jedynie starzy ludzie umierają? – Bóg nastroszył się jak kot zaatakowany w czasie drzemki. – Umrzeć może każdy, bez względu na wiek. Powiedziałbym wręcz, iż wiek nie gra tu żadnej roli.

Podszedł do biurka i zaczął przeglądać leżące na nich kartki. Ukradkiem zerknął w stronę dziewczyny, która powoli szykowała się do spania.

– A czy ona wie, że umrze? – zapytała ni z tego, ni z owego Estrella. – Jest taka spokojna i uśmiechnięta.

Tanatos zawahał się.

– Wie.

– A skąd? Ludzie wiedzą, kiedy mają umrzeć?

– Zazwyczaj nie. Ale czasami ludzie wiedzą, że mogą spodziewać się śmierci, na przykład kiedy są ciężko chorzy lub bardzo poważnie ranni.

– To skąd ona wie? – Dziewczynka przekrzywiła głowę i spojrzała na swojego towarzysza z zainteresowaniem. – Jest chora?

Bóg westchnął ciężko, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.

– Wiesz, co to są leki nasenne?

– O tak, mama czasami takie bierze, jak jest zdenerwowana i nie chce jej się spać.

– To pudełko, które stoi na toaletce... to opakowanie po tych tabletkach. Zgaduję, że wzięła wszystkie od razu.

– Ojej. A mama zawsze bierze jedną, bo mówi, że są mocne... ojej, czy to znaczy, że...?

Nie dokończyła, nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa.

– Że chciała popełnić samobójstwo, czyli zabić samą siebie. Właściwie to już powoli umiera.

Estrella zamilkła. Jej twarz była blada jak kreda.

– Zrób coś – poprosiła. – Zrób coś, żeby ona nie umarła. Jest taka śliczna i młoda. I pewnie lubi czytać. A jej rodzinie będzie przykro.

– Dobrze wiesz, że nie mam takiej mocy – odpowiedział Tanatos, a jego głos brzmiał bardzo spokojnie. – Kiedy zaśnie, mam zaprowadzić jej duszę do krainy umarłych. Tylko tyle mogę zrobić.

Popatrzył na rudą dziewczynę, która siedziała już na łóżku. Przeżegnała się i splotła ręce na podołku.

– Modli się do swojego Boga. Wiesz, według chrześcijaństwa samobójstwo to grzech. Wie, że nie trafi do nieba, może nawet nie do końca wierzy w Boga, ale i tak prosi o wybaczenie.

Dziewczynka pokiwała głową, choć nie zrozumiała zbyt wiele.

Wkrótce światło zgasło. Tanatos podszedł do śpiącej i wyjął z kieszeni złoty nóż, którym odciął pukiel rudych włosów. Dusza dziewczyny była już gotowa na podróż do Hadesu.

Wracali tą samą drogą, którą weszli, ale tym razem wokół panowała grobowa cisza. Gdy przechodzili obok ogrodu, Estrella spojrzała ukradkiem na majestatyczną różę, która wcześniej górowała nad innymi.

Nie został na niej ani jeden płatek.


1 Una voce poco fa — aria (kawatyna) Rosiny z Cyrulika sewilskiego (G. Rossini)